
Sylwia Borowska: Jak po albańsku brzmi #zostańmy w domu?
#rrineshtepi
Kiedy do Albanii dotarło widmo koronawirusa?
Roksana Nowak: Bardzo szybko. Albania jest blisko Włoch, ode mnie z Vlory to tylko cztery godziny promem na południe do Brindisi. Wielu Albańczyków pracuje we Włoszech, oglądamy na co dzień włoską telewizję, a język włoski jest drugim używanym tutaj po albańskim. Włochy w czasach komuny dla Albańczyków były synonimem lepszego życia. Tak jak dla Polaków był nim wtedy Berlin Zachodni. Mój mąż studiował we Włoszech, tam również się poznaliśmy, bo wyjechałam z Polski 15 lat temu na studia do Włoch. Jest to dla nas wyjątkowy kraj, mamy wiele pięknych wspomnień.
Od ponad miesiąca śledzimy na bieżąco, co tam się dzieje - jest już 36 tysięcy stwierdzonych zakażeń, 3000 zgonów (stan na 18.03.2020). Codziennie umiera około 350 Włochów (w ciągu ostatnich 24 godzin było 475 zgonów!). Na cmentarzach pogrzeby odbywają się co 20 minut, a piece krematoryjne pracują 24 godziny na dobę. Znamy tutaj więcej drastycznych faktów, z których połowa nie dociera do polskich mediów. Włos mi się na głowie jeży, kiedy przerzucam się na polskie portale lub wchodzę na Facebooka, a tam widzę zdjęcia moich rodaków ze spacerów w lesie. Bo jedyne, o czym myślę w ostatnich dniach, to żebyśmy nie skończyli jak Włosi. Nie chodzi o to, że wszyscy zachorują czy umrą, ale że żadna służba zdrowia z tak wielką falą zakażeń sobie nie poradzi.
Dzienny raport z Polski
Niedziela, 28 lutego,
Miło Cię widzieć












